DZIEŃ ZWYCIĘSTWA W KALININGRADZIE

DZIEŃ ZWYCIĘSTWA W KALININGRADZIE

W mroźny lutowy dzień, podczas „Poligonu Zimowego”, Cezary – Prezes Stowarzyszenia Miłośników Wojsk Polsko-Radzieckich Miasta Szczecinka – rzucił myśl:  „A może tak wybierzemy się razem do Kaliningradu? Mamy tam zaprzyjaźnione osoby – Saszę i Natalię.  Poznaliśmy się na Zlocie. Zapraszają nas gorąco do Kaliningradu na inscenizację z okazji 67. rocznicy Dnia Zwycięstwa”. Ziarno trafiło  na żyzną glebę.  Po dyskusjach na Zarządzie naszego Stowarzyszenia,  rozmowach z grupami członków oraz z członkami Stowarzyszenia ze Szczecinka postanowiono – JEDZIEMY!
Sprawa jednak nam, obywatelom Unii Europejskiej przyzwyczajonym do swobody poruszania się po krajach sąsiednich tylko z dowodem osobistym, nie przedstawiała się tak prosto. Trzeba było mieć ważne paszporty, załatwić rezerwację w hotelu, vouchery oraz wizy. Wymagało  to czasu i licznych zabiegów.
Znaleźliśmy biuro turystyczne pośredniczące w sprawach wizowych i hotelowych. Z kolei biuro znalazło przewoźnika.  Ustaliliśmy, że 8 maja, o godzinie 6.00, wyruszamy z Bornego Sulinowa grupą liczącą 40 osób (w tym 6 członków szczecineckiego stowarzyszenia). Jedziemy! Po drodze, w Szczecinku, mamy zabrać kolegów.  Do Kaliningradu mamy tylko 350 km. Zajedziemy w jakieś  5 godzin. Niestety, już na początku, dotyka nas pech. W Szczecinku czerwona lampka na pulpicie kierowcy autokaru sygnalizuje awarię alternatora. Zjazd do bazy PKS, trzy godziny pracy i jedziemy dalej. Na przejściu granicznym w Grzechotkach kolejna niespodzianka – czekamy ponad trzy godziny zanim polskie służby przystąpią do odprawy (pewnie trafiliśmy na strajk włoski). Po stronie rosyjskiej nie było już żadnych problemów i ok. godziny 21.00 drogę do Kaliningradu, a właściwie pozostającej na jego obrzeżu Orłowki (w hotelach w centrum nie było miejsc dla tak licznej grupy), mamy otwartą. Po wyjeździe z przejścia granicznego niespodzianka – skończyła się komfortowa droga szybkiego ruchu, jaką jechaliśmy po stronie polskiej od Elbląga. Przed nami 40 kilometrów starej „berlinki” – jedno pasmo betonowych płyt, a wokół pustka, ugory i zarośla.
Na granicy miasta Kaliningrad czeka na nas Sasza i pilotuje do Orłowki. Gdyby nie jego obecność, nie wiem kiedy byśmy tam dojechali.  Planu miasta nie mamy, okropna plątanina dróg, a oznakowanie mało czytelne. W hotelu Usadba 3 w Orłowce jesteśmy po 21. 00. Zakwaterowanie i nocleg. Warunki wspaniałe.
Rano 9 maja, po wczesnym hotelowym śniadaniu, pilotowani przez Saszę jedziemy o godz. 8.00 do centrum Kaliningradu, na Plac Pobiedy. Zajmujemy miejsce za barierkami i czekamy na wielką Paradę Zwycięstwa. „Парад Победы” rozpoczyna się o 10.00 czasu kaliningradzkiego (u nas 8.00). Defiladę przyjmował dowódca Floty Bałtyckiej, wiceadmirał Wiktor Chirko. Paradą dowodził zastępca dowódcy Floty Bałtyckiej, wiceadmirał Wiktor Krawczuk.
Staliśmy obok trybuny honorowej, na której zasiedli liczni weterani Wojny Ojczyźnianej. Wśród nich zobaczyliśmy dwóch wiekowych oficerów w polskich galowych mundurach i rogatywkach. Udało się zrobić trochę zdjęć oddziałów i pojazdów biorących udział w defiladzie. Byłoby ich więcej, ale kordon policji w wysokich czapkach był dość gęsty i czasem przesłaniał widok. Wiemy, że w defiladzie udział wzięło ok.2.000 oficerów i marynarzy Bałtyckiej Floty, piechoty morskiej oraz  kursantów różnych formacji wojskowych i  pododdziały innych służb mundurowych, w tym wojsk pogranicznych i policji. Przez Plac Pobiedy przejechało ok. 60 różnych pojazdów wojskowych, w tym m.in.: transportery opancerzone BTR-80, działa samobieżne NONA S, spadkobierczynie legendarnej „Katiuszy” wyrzutnie rakietowe GRAD, samobieżne armaty HIACYNT, kompleks rakietowy TOCZKA M. zestaw rakiet S-200. Na czele parady, na lawecie, jechał czołg T-34 – legenda Wojny Ojczyźnianej, a na historycznych pojazdach żołnierze w umundurowaniu i z uzbrojeniem z 1945 roku.
Koniec defilady. Idziemy do autokaru i pilotowani przez Saszę (który w mundurze oficera z 1945 roku z żoną Natalią, również w historycznym mundurze, na legendarnym Czapajewie z historycznym czerwonym sztandarem, jechał w szyku defilady) jedziemy na obrzeża Kaliningradu, do Fortu nr 5, gdzie odbędzie się inscenizacja – rekonstrukcja szturmu Fortu 5 przez żołnierzy Armii Czerwonej wiosną 1945 r. Po drodze spotykamy powracające z defilady kolumny wojska, w tym rakiet – o dziwo są podniesione, jak do odpalenia. O godz. 14.00 miejscowego czasu rozpoczęła się inscenizacja zatytułowana „Ещё одна победа” (Jeszcze jedno zwycięstwo). Udział w niej wzięły Grupy Rekonstrukcji Historycznej z Rosji, Polski i Litwy. Nie zabrakło także członków naszych stowarzyszeń. Wrażenie robiły historyczne samoloty bombardujące niemieckie umocnienia. Amunicji nikt nie żałował. Tutaj udało się zrobić sporo zdjęć.
W oczekiwaniu na rozpoczęcie „bitwy” można było zwiedzić Fort Nr 5 – Friedrich-Wilhelm-II.  W Kaliningradzie jest 15 fortów zbudowanych na początku XIX wieku przez Prusy. Noszą nazwy pruskich dostojników i są swoistym muzeum militarnym pod gołym niebem. Na zdjęciach można zobaczyć fort i wystawione w plenerze uzbrojenie w całej okazałości.
Po zakończeniu inscenizacji powrót do Orłowki. Tam nasza grupa złożyła kwiaty i zapaliła znicze na dwóch cmentarzach, na których leżą żołnierze polegli wiosną 1945 roku podczas zdobywania Twierdzy Kaliningrad. Przy jednym z cmentarzy znajduje sie stała ekspozycja broni pancernej.
10 maja śniadanie, zniesienie swoich rzeczy do autokaru i o 9.00 ruszamy, znów pilotowani przez Saszę, do Fortu Nr 1 „Sztain”. Oprowadzani przez sympatycznego właściciela (tak jest – obiekt jest własnością prywatną) długo chodzimy po korytarzach i kazamatch potężnej budowli. Robi wrażenie. Nie wiem czy zdjęcia to oddadzą.
Z fortu jedziemy przez miasto do Muzeum Bursztynu mieszczącego się w kompleksie zabytkowej baszty „DION” nad uroczym jeziorem. O eksponatach zgromadzonych w muzeum opowiada nam sympatyczna przewodniczka. Mówi oczywiście po rosyjsku, a cała grupa jakoś nie potrzebuje tłumaczenia. Trochę zdjęć zrobionych wewnątrz sal muzealnych to na pewno za mało, aby pokazać wszystkie te wspaniałości, jakie wykonano z bursztynu. To tutaj wykonano replikę „Bursztynowej Komnaty” dla Carskiego Sioła w Sankt Petersburgu. Czas płynie nieubłaganie, nasze plany dalszego zwiedzania miasta biorą w łeb, a jest jeszcze tyle do zobaczenia: bunkier dowódcy obrony Królewca – generała Otto von Lascha, Oceanarium (Музей Мирового океана), statek naukowo-poszukiwawczy Witiaź, który brał udział w zdjęciach do filmu „Titanic”, katedra na wyspie Knipawie (Ostrov Kanta) z muzeum i mauzoleum Immanuela Kanta,  łódź podwodna  B-413 na rzece Pregole i wiele, wiele innych ciekawych obiektów.
Trzeba jechać ku granicy, aby opuścić Kaliningrad w wyznaczonym wizą czasie. W drodze powrotnej już nie mamy kłopotów. Na przejściu rosyjskim i polskim odprawy przebiegają sprawnie. Ok. 2.00 w nocy zjeżdżamy do Bornego syci wrażeń, a zarazem pełni niedosytu.
Tyle jeszcze jest w Kaliningradzie do zobaczenia. Może następnym razem?

Prezes Stowarzyszenia Miłośników Militarnej Historii Bornego Sulinowa
Bogumił Turowski

Zdjęcia: Andrzej Urban, Włodzimierz Waryan, Bogumił Turowski.

W drodze, hotel:

 

Parada Zwycięstwa:

 

Fort nr 5:

 

Inscenizacja walk:

 

Cmentarze wojenne:

 

Fort nr 1

 

Muzeum Bursztynu:

 

Fotografie z Kaliningradu:

 

Print Friendly, PDF & Email